"Czy jednak Syn Człowieczy znajdzie wiarę na ziemi, gdy przyjdzie ?"
To pytanie z Ewangelii wydaje się, sugerować katastrofalny stan Kościoła na końcu świata.
Czy o to chodziło Panu Jezusowi? – Tego nie wiem.
Wiem natomiast, że On, Chrystus stawia mi, to pytanie dzisiaj:
....., gdybym dziś przyszedł do ciebie, z jaką wiarą Mnie przywitasz ???
Wiem, że takie spotkanie nastąpi, a pytanie Jezusa nie jest teoretyczne.
Wiem również, że to pytanie nie ma na celu straszenie mnie, ale mobilizację do pogłębienia mojej wiary.
Dopiero w takim kontekście mogę lepiej zrozumieć zachętę Jezusa, aby zawsze się modlić i nie ustawać.
Sugeruje mi, że modlitwa jest wyrazem mojej wiary i jednocześnie narzędziem do jej pogłębiania.
W tym kontekście możemy lepiej zrozumieć sens Jezusowej przypowieści o niesprawiedliwym sędzim i skutecznej wdowie.
Sądy w ówczesnym Izraelu sprawował Sanhedryn obradujący przy świątyni w Jerozolimie.
Z konieczności zajmował się najważniejszymi sprawami, a taką był między innymi proces Jezusa.
Na prowincji zaś, dobrze zorganizowane gminy miały własne sądy, czyli „małe sanhedryny”. Rozstrzygały one w sprawach mniejszej wagi, a w dziedzinie karnej nie mogły przekroczyć kary chłosty, czyli 39 uderzeń.
W sprawach cywilnych każdy Żyd mógł być sędzią, w dziedzinie kryminalnej sędziowie pochodzili ze stanu kapłańskiego lub byli lewitami.
Traktat Sanhedrin określał walory sędziego: powinien być wysoki, godny, znający języki, by nie potrzebował tłumacza, obeznany z magią, nie mógł być ani zbyt młody, ani zbyt stary, nie mógł być eunuchem, ani człowiekiem o twardym sercu.
Sędziowie nie byli płatni, a wyroki, za które pobrano opłatę, były nieważne. Takie były założenia, a praktyka jak to w życiu bywa, wyglądała inaczej.
O karykaturze sędziego mówi Pan Jezus.
Przedstawiciel prawa w Jego przypowieści jest niewierzący, pozbawiony szacunku dla drugiego człowieka i dbający o swoją wygodę.
Jezus konfrontuje go z wdową, nękaną przez jej przeciwnika. Jej natręctwo i jego troska o swój święty spokój uruchomiły proces jej obrony. Chrystus, akcentując skuteczność jej natrętnych próśb, zachęca nas do dobrego natręctwa w zwracaniu się do Ojca Niebieskiego. Nie danie za wygraną w proszeniu Boga podczas modlitwy generuje wzrost wiary. Z jednej strony owo błogosławione natręctwo wynika z niej, a z drugiej zaś strony, wzmacnia ją.
Dla nas, tak bardzo zagubionych, tak wiele tracących czasu na głupoty, tak mało skutecznych w działaniach i tak szybko przemijających, słowa Jezusa mają szczególne znaczenie.
Tak się utarło mówić, że to śmierć po nas przyjdzie, a to przecież On, Jezus przyjdzie.
I znów wraca fundamentalne pytanie: czy znajdzie u mnie wiarę ???
Ks. Lucjan Bielas