
Tak łatwo jest nam grzeszyć, choć często robiąc to nawet nieświadomie.
Chcąc grzech zobrazować najlepiej można by go porównać do choroby cywilizacyjnej jaką jest otyłość.
Stopniowo, przez wiele lat zbieramy zapasy pokarmu których organizm nie może spalić ponieważ nie dajemy mu na to okazji, dodatkowo jemy niezdrowe rzeczy które są sztucznie modyfikowane, nie zwracając uwagi na to by były zdrowe tylko by było ich więcej, zatruwając przez to nasze ciało, które przecież jest świątynią ducha otrzymanego przez Boga, pewnego razu zaczynamy zauważać że jesteśmy coraz ciężsi, i szukamy sposobu by schudnąć, ale najlepiej w jeden dzień i bez większego wysiłku, aby potem z powrotem wrócić do starych nawyków...

Dzięki temu pozwalamy aby grzech zakorzeniał się w nas coraz bardziej, coraz ciężsi się stajemy, i sądzimy iż raz czy dwa do roku wypróżnimy ten wielki wór grzechów w konfesjonale ? Czy aby na pewno cały ? Czy nie zostaną w nim jeszcze okruchy jako podkład, nasiona aby nadal na nich rosły dorodne grzechy.
Czy wtedy ta spowiedź w ogóle ma sens, czy odniosła skutek ???
Wyróżniamy pięć warunków dobrej spowiedzi świętej:
- Rachunek sumienia
- Żal za grzechy
- Mocne postanowienie poprawy
- Szczere wyznanie grzechów
- Zadośćuczynienie Panu Bogu i bliźniemu
Czy nie lepiej już tu i teraz rozpocząć starania i stawać się lepszym, oczyszczać się dzięki postawie jaką nauczał nas Jezus, nikomu nie wadzić, nie ranić słowami, w obecnych czasach słowo potrafi nawet zabić. Przez gardzenie kogoś np. za wygląd czy wyśmiewanie się, staje się obecnie przyczyną wielu samobójstw.
Do oczyszczania się z grzechów także potrzebne są dobre uczynki, a tak nie wiele wysiłku przecież kosztują, nie raz wystarczy ustąpić przejścia przez drogę, czy podwieźć wędrowca, wystarczy dobre słowo takie jak "miłego dnia", pocieszyć kogoś jak dzieje się mu krzywda, wysłuchać jego problemów... A co jeżeli się okaże że to był właśnie Jezus ?? Chciał się przekonać jak traktujesz bliźnich i właśnie w tym czasie był w jednym z nich. Co jeżeli było by wiadomo że to On, czyż wówczas nie został by inaczej potraktowany ?
Przecież wszyscy pochodzimy od jednych rodziców a mimo to jesteśmy tak apatyczni, i dopiero w obliczu klęsk stajemy się bardziej dobroduszni i umiemy pomagać.
Jest całe mnóstwo tych tak drobnych rzeczy a które przyniosą wielką dobroć i ulgę bliźniemu.
„Cokolwiek uczyniliście jednemu z tych braci Moich najmniejszych, mnieście uczynili.” (Mt. 25, 40)

Czy doceniam to że widzę, czuję smak i zapach, że mogę rękoma tak wiele rzeczy zrobić ?
Raczej ciągle narzekam, że źle mi się powodzi, że inni mają tyle a ja nie mam, że mam za mało pieniędzy by starczało na to wszystko co chcę sobie kupić. Czy nie jest tak że po zakupie jednej zabawki szybko się nią nacieszymy i pozostaje dalej niedosyt ???
Żyć z wiarą jest zupełnie inaczej, jak znajdziemy drogę do Boga, doznamy ulgi, szybko zorientujemy się że warto tą krętą drogą spróbować podążać, choć łatwo pobłądzić, łatwo upaść przez złe postępowanie, to jednak z każdym razem dostajemy nauczkę co możemy utracić.

Miłość tak potężna jakiej ludzki umysł nie może ogarnąć.
Czy chciał byś doznać takiej wielkiej Miłości ???

Jezus powiedział: "Niech się nie trwoży serce wasze. Wierzycie w Boga? I we Mnie wierzcie. W domu Ojca mego jest mieszkań wiele. Gdyby tak nie było, to bym wam powiedział. Idę przecież przygotować wam miejsce. A gdy odejdę i przygotuję wam miejsce, przyjdę powtórnie i zabiorę was do siebie, abyście i wy byli tam, gdzie Ja jestem." (J 14:1-3)